niedziela, 19 lutego 2017
Insanity - etap pierwszy. Dlaczego to już koniec?
Minął miesiąc ćwiczeń z Shaun T i naprawdę długo zabierałam się za tego posta. Shaun jest cudowny, ale nie 6 razy w tygodniu po 45 minut. Pierwsze 2 tygodnie to naprawdę wyzwanie, potem już znasz wszystko na pamięć, Monotonność, długi czas treningu i pełno powtórzeń tych samych ćwiczeń, którymi już rzygasz.
Nie dawało mi to takiej przyjemności, na dodatek większośc ćwiczeń była typu cardio (to nie dla mnie na dłuższą metę), zero ciężarów i zatęskniłam tak bardzo za moim poprzednim planem treningowym. Nie miałam nawet czasu na moją ulubioną yogę!
I gdy skończyłam etap pierwszy, odkryłam, że drugi jest co najmniej o 15 minut dłuższy. Jeszcze w etapie 1 miałam trochę czasu przez ferię, tak drugi etap i 15 minut więcej w ogóle nie wchodziło w rachubę. Dodatkowo tańce, wf... nie będę ćwiczyć kilka razy dziennie, a 5 razy w tygodniu odpada. I co zrobiłam? Poddałam się. Nie odpowiada mi Insanity, choć polecam spróbować. Jestem ciekawa F25, ponieważ w końcu nasz trener pojął, że ludzie nie mają tyle czasu i postanowił stworzyć coś krótszego.
Naturalnie od czasu do czasu włączę ćwiczenia z Insanity do mojego planu, ale nie będzie to stały element. Czuję się trochę rozczarowana, ale z drugiej strony szczęśliwa, bo właśnie teraz robię, to co lubię najbardziej.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz