wtorek, 7 marca 2017

Recenzja: "Znalezione nie kradzione" - Stephan King

Znalezione obrazy dla zapytania znalezione nie kradzione"Że to wszystko nie zaczęło się od znalezienia kufra. - Hodges patrzy na tę skrzynię, czarną i wytartą, staroć z podrapanymi okuciami i zapleśniałym wiekiem. - Ale od faceta, który go tu zakopał."

Masz trzynaście lat. Znajdujesz skrzynię z ogromną kasą i niewydane książki twojego ulubionego autora, Co być zrobił?

Kiedy ty będziesz zastanawiał się nad odpowiedzią, ja opowiem ci o pewnym chłopcu, a imię jego brzmiało Peter Saubers, on znalazł taką skrzynię ze skarbem w środku. Jego rodzina pogrążona w biedzie, a on młody i szlachetny... przez 4 lata wysyłał anonimowo po 500 dolarów miesięcznie rodzicom. Czy ta kasa pomogła? Bardzo. Ale kiedyś w końcu musiała się skończyć, a ukochana siostrzyczka ma swoje zachcianki, więc co zrobić? Sprzedać rękopisy za które Morris Bellamy poszedł do więzenia. Spokojnie, na szczęście po wielu latach wychodzi warunkowo z więzienia, więc będzie miał okazję spotkać się z młodym Peterem i swoimi ukochanymi dziełami...

Wtedy na scenę wchodzi Bill Hodges zaalarmowany przez młodszą siostrę Petera, a w książce jak zawsze będzie musiała przelać się krew.


Trylogia o Hodgesie nabiera tempa. Emerytowany policjant ciągle w formie, jak i Stephan King, który zachwyca mnie swą książką "Znalezione nie kradzione". Polecam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz