wtorek, 21 czerwca 2016

"Heaven. Miasto elfów" ~ Christoph Marzi

„Opowieść została spisana, problem w tym, że zaginęła bez śladu, jak moje serce.”

Pewnej nocy na dachach Londynu zostaje zaatakowana dziewczyna. Złoczyńcy wycinają jej serce, jednakże Heaven podnosi się i ucieka. Tylko pytanie: jak?! Przecież bez serca nie można żyć! 
To samo powiedział jej David, który znalazł ją roztrzęsioną. Ale no dobra, uznajmy, że jej uwierzył. Postanawia zaprowadzić ją do lekarza, jednakże po niemiłym stracie ze stażystą, który nie wyczuwa pulsu, uciekają. Chłopak zaczyna jej wierzyć… ukrywa ją w domu, gdyż dwójka złoczyńców cały czas ich ściga. 
Ścieżki dwóch ludzi o niecodziennej historii przecinają się, a oni z czasem zaczynają się w sobie zakochiwać… jednakże zanim nastąpi wielki finisz, muszą odnaleźć w sobie moc i pokonać wroga.
Powieść jest z gatunku urban fantasy (jak głosi okładka, ale niestety nie zostaje wytłumaczone, czym się to wyróżnia, dlatego sprawdziłam to dla nas w Wikipedii): „podgatunek literatury fantasy, którego akcja rozgrywa się w realiach wielkomiejskich. Specyficzny klimat utworów utrzymanych w tym gatunku jest spowodowany przez pozorną sprzeczność współistniejących tu – magii i techniki.”
A więc wszystko się zgadza. Mamy Londyn, magię i technikę naszej codzienności. 

Krótka baśń. Napisana przystępnie, według mnie raczej dla młodszej części młodzieży, ale miło się ją czytało. Fabuła niewymagająca myślenia. Lektura na jeden wieczór. Prosta, lecz z akcją i ciekawym pomysłem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz